Sara i Adam
Sarę i Adama poznaliśmy 2 lata wcześniej na weselu Julity i Mateusza, wydaje mi się, że już wtedy Sara miała nas na uwadze jako swoich fotografów ale ostateczna decyzja zapadła jak zobaczyli zdjęcia Julity i Mateusza :)
Sarę i Adama poznaliśmy 2 lata wcześniej na weselu Julity i Mateusza, wydaje mi się, że już wtedy Sara miała nas na uwadze jako swoich fotografów ale ostateczna decyzja zapadła jak zobaczyli zdjęcia Julity i Mateusza :)
Na weselu u Pauli i Kamila znalazłem się dzięki poleceniu mnie przez Andrzeja, mojego dobrego kumpla a zarazem genialnego filmowca. Andrzej dość szybko pożałował tej decyzji jak dowiedział się, że na plener jedziemy w Bieszczady :)
Wiele razy byłem na Połoninie Wetlińskiej o wschodzie ale takiej mgły to nigdy nie widziałem, biało było aż po horyzont. Niesamowity widok!
Ole i Adriana znam z wesel na których fotografowałem w ich starej studenckiej ekipie więc idąc na ich wesele czułem się jakbym szedł na dobrą imprezę i prawdę mówiąc tak było !
To był bardzo szybki październikowy plener.
Temperatura była bliska zeru więc same zdjęcia trwały może 20 minut ...
Chyba ze względu na to, że swoją przygodę z fotografią zaczynałem kilkanaście lat temu i wtedy ciężko było namówić parę młodą na coś innego niż jakiś pałac, ruiny zamku czy rynek starego miasta przez długi czas miałem problem aby się przełamać i robić coś kreatywnego w takich miejscach.
Kto kiedyś pracował w gastronomi jest w stanie sobie wyobrazić jak może wyglądać wesele gdzie 3/4 młodych to krakowskie gastro :)
Gdy Pan Młody jest pekrusistą w zespole weselnym a Pani Młoda to Twoja koleżanka od lat wiesz, że musisz się naprawdę postarać !
Jeszcze zanim pierwszy raz odwiedziłem Łódź byłem przekonany, że to miasto nie jest w żadnym stopniu niezwykłe jak np. Kraków czy Poznań ale już po raz kolejny odwiedzając to miasto zostałem pozytywnie zaskoczony.
Agnieszkę poznałem na weselu Tyśki - jej siostry. Tysię znam od lat i moje zdziwienie kiedy okazało się, że nie pochodzi ona ze Stalowej było ogromne.
Powiedzenie "Szewc w dziurawych butach chodzi" idealnie pasuje do tego ślubu .
Historia ta zaczyna się od wieczoru panieńskiego gdzieś na podkarpaciu :) Z opowieści Kacpra i po jego podekscytowaniu zaraz po powrocie chyba żałuję, że mnie tam nie było ;) W wielkim skrócie: "tyle śmiechu co wczoraj dotychczas nie zaznałem" i niech te słowa wystarczą za recenzję tego wydarzenia ;) Jak powszechnie wiadomo to co się zdarzyło na wieczorze panieńskim zostaje na wieczorze panieńskiem ;)
Pary z pasją zawsze nas motywują, nie inaczej było z Sylwią i Sebastianem :)
Strona 1 z 2